28 cze 2013

Rozdział 5

     Ból jest niczym igła, kawałek raniącego skórę szkła. Ściska, kaleczy, rani, uniemożliwia normalne funkcjonowanie. Chwyta nas w swoje macki i wysysa chęci do życia. Ale musisz go pokonać, bo prawda jest taka, że nie da się go ominąć. To zdarza się codziennie. Cierpienie przychodzi niespodziewanie, odbiera nadzieje, przynosi mękę i krzywdę. Ten ból, który się wtedy czuje, to właśnie życie. A strach tylko przypomina o tym, że gdzieś tam istnieje lepszy świat i że warto o niego walczyć. Ból jest świetnym nauczycielem. Sprawia, że dojrzewamy. Stajemy się silniejsi, odporniejsi na ciosy z zewnątrz. Potrafimy sobie z nim radzić. Bo bez bólu i cierpienia nie istniejemy.
     Miarowy oddech wypełnił cały pokój. Poczuła palący ból w okolicach brzucha i już wtedy wiedziała, że w pełni odzyskała świadomość. Spróbowała się poruszyć, ale głupie podniesienie ręki nagle wydało się być niewyobrażalnie ciężkim wysiłkiem. Delikatnie uniosła jedną powiekę, ale opuściła ją zaraz, sycząc przy tym z bólu. Każdy, najmniejszy nawet ruch przysparzał jej masę cierpienia. Zacisnęła zęby i licząc w myślach do trzech, otworzyła szeroko oczy. Zamrugała kilkakrotnie, próbując przystosować wzrok do jasnego światła. Na zewnątrz panował mrok, a pokój oświetlała niewielka lampka, znajdująca się obok łóżka. Musiała więc być nieprzytomna kilka dobrych godzin. Ostrożnie przekręciła głowę w bok, czując jak potężna fala bólu ponownie przechodzi przez jej ciało. Zayn siedział na krześle, kilka centymetrów od niej. Oczy miał zamknięte, a głowa właśnie upadła mu na ramię. Pewnie był przy niej tak długo, aż w końcu zasnął ze zmęczenia. 
-Zayn- zawołała cicho, bo tylko na tyle było ją stać. Chciała szturchnąć go ręka, ale nie mogła nawet poruszyć palcami.
Chłopak momentalnie się ocknął i spojrzał na nią zdezorientowany. Była przeraźliwie blada i wciąż leżała w takiej samej pozycji, od momentu, gdy podniósł ją z podłogi.
-W końcu- powiedział z ulgą i rozmasował dłońmi obolały kark. -Potwornie mnie przestraszyłaś. Już ci lepiej? Nic cie nie boli? Możesz się ruszyć? Powiem mamie, żeby zadzwoniła po lekarza- potok słów wypłynął z jego ust, a ona kompletnie nie wiedziała, co ma mu powiedzieć.
-Nieee- jęknęła przeciągle. -Lekarz nie jest potrzebny. To nic takiego.
-Byłaś nieprzytomna prawie pięć godzin!- wykrzyknął. -Upadłaś tak bezwładnie na podłogę. Myślałem, że już po tobie. 
-Zayn- próbowała mu przerwać, lecz chłopak nadal kontynuował swój wywód. Przestała go słuchać, bo kolejna fala bólu przeszła przez jej ciało. -Zayn- powtórzyła głośniej i ignorując silne ukłucia w prawej ręce, ścisnęła go za ramię, mocno wbijając w nie paznokcie.
Chłopak przerwał w połowie zdania i spojrzał na nią uważnie. Zaciskała powieki i oddychała coraz ciężej.
-W mojej torebce- wskazała dłonią w kąt pokoju, rozpaczliwie próbując złapać powietrze. -jest takie białe pudełeczko. Podaj mi je.
Zayn natychmiast podniósł się z miejsca i chwycił torebkę w dłonie. Przerzucał wszystko, w jego ręce trafiały rożne przedmioty, ale pudełka za cholerę nie mógł znaleźć.
-Błagam, pospiesz się- syknęła z bólu i złapała się za brzuch. 
-Nie mogę tego znaleźć- powiedział spanikowany, po czym wysypał zawartość torebki na podłogę. Wyleciała z niej masa rzeczy- telefon, portfel, klucze, książka, jakieś kartki, kosmetyki, białe pudełeczko. Odetchnął z ulgą i czym prędzej wetknął przedmiot w jej małe dłonie. 
-Dzięki- odezwała się słabym głosem. -Gdzieś tam jest jeszcze termofor. Mógłbyś napełnić go gorącą woda?- zapytała, a on twierdząco pokiwał głową. -I to- dodała, wręczając mu saszetki, jedną wypełnioną mieszanką ziół, drugą białym proszkiem. -Po prostu zalej wrzątkiem. 
Chłopak spojrzał na nią zmartwiony. Wyglądała tak, jakby każdy ruch, każde wypowiedziane słowo sprawiało jej masę cierpienia. Lo posłała mu niewyraźny uśmiech, jakby chciała powiedzieć 'poradzę sobie'. Odwzajemnił gest i wyszedł z pokoju. Naprawdę się o nią martwił. 
     Blondynka została sama. Obracała w dłoniach niewielką strzykawkę, dziękując w duchu doktor Bance, za to, że zaleciła jej nosić przy sobie lekarstwa. Uniosła koszulkę do góry, podparła się na łokciach i zdjęła osłonkę z igły. Drżącymi rekami odnalazła rysunek zegara na swoim brzuchu i jednym, zdecydowanym ruchem wbiła igłę w sam środek tarczy. Syknęła z bólu, czując lekki ucisk, co oznaczało, że trafiła idealnie w prawy płat wątroby. Wzięła głęboki oddech i powoli zaczęła naciskać tłok strzykawki, a gdy doszła do końca, poczuła jak przyjemne ciepło wypełnia jej ciało. Opadła na poduszki i odetchnęła z ulgą. Lekarstwo natychmiast zaczęło działać. Ból znacznie zelżał, a Lo przymknęła powieki, wiedząc, że za kilkanaście minut zniknie całkowicie. 
     Po chwili do pokoju wrócił Zayn, niosąc w dłoni dwa kubki, nad którymi unosiły się kłęby pary. Podał jej niebieski termofor, który natychmiast położyła na brzuchu. Dźwignęła się na dłoniach, a chłopak poprawił poduszki, by swobodnie mogła się oprzeć. 
-Dziękuje- szepnęła, chwytając w dłonie mniejszy kubek. Dmuchnęła kilka razy, a następnie zamoczyła usta w gorącym napoju, biorąc mały łyczek.
-Co to było?- Zayn popatrzył na nią wyczekująco.
Zmarszczyła czoło w geście niezadowolenia. Musiała wymyślić naprawdę dobre kłamstwo. Postanowiła grać na zwłokę.
-Nic takiego- burknęła, nie patrząc mu w oczy.
-Lo- powiedział dobitnie, nie spuszczając wzroku z jej twarzy. -Zemdlałaś z bólu. To nie jest nic takiego.
Blondynka podniosła oczy i napotkała jego zatroskane spojrzenie. Nie mogła powiedzieć mu prawdy. Jeszcze nie teraz.
-Um…, niezręcznie mi o tym mówić- odgarnęła z twarzy niesforne kosmyki włosów i zacisnęła usta w wąska kreskę, próbując wczuć się z role. -To z powodu miesiączki. Niekiedy bóle są tak silne, że ląduje w szpitalu na serii zastrzyków- skłamała. -A teraz jeszcze doszedł do tego stres i bum..., zemdlałam.
-Stres?- Zayn przysunął się bliżej i wyglądało na to, że chyba łyknął jej historyjkę o bólach menstruacyjnych.
-Wiem, że znam was niedługo i w sumie nie powinnam się tym tak przejmować, ale kurde, zespół wam się rozpada. Oni sobie z tym nie radzą, ty sobie nie radzisz, a ja nic nie mogę zrobić- powiedziała na jednym wdechu. -Dlatego się denerwuje.
     Zayn spuścił wzrok. Poczuł lekkie ukłucie w sercu, a poczucie winy nagle zawładnęło jego ciałem. To poniekąd przez niego leżała teraz na łóżko, jeszcze kilka minut temu zmagając się z ogromnym bólem. Przywołał przed oczy obraz jej bezwładnej sylwetki, upadającej na podłogę. Strach, jaki wtedy poczuł był trudny do opisania. To naprawdę okropne, widzieć jak osoba, na której ci zależy traci przytomność, a ty nic nie możesz zrobić. 
     Już miał coś powiedzieć, gdy nagle drzwi do pokoju ponownie się otworzyły, a do środka weszła uśmiechnięta kobieta, która wyglądała jak Zayn w damskiej wersji.
-Przyniosłam wam coś do jedzenia- postawiła na stoliku talerz z przepysznie wyglądającymi kanapkami. -Lo, musisz być okropnie głodna.
Blondynka patrzyła nią w osłupieniu. Emanowało od niej takie ciepło, że Lo momentalnie poczuła się lepiej.
-Jestem Patricia, mama Zayn'a- uśmiechnęła się promiennie, podeszła bliżej i położyła dłonie na ramionach syna. 
-Catalonia, miło mi poznać- odezwała się, a kąciki jej ust uniosły się lekko do góry. Była zbyt wycieńczona, by silić się na coś więcej.
-Jesteś pewna, że nie wzywać lekarza?- obdarzyła ją zatroskanym spojrzeniem, dokładnie takim samym, jakie przed kilkoma minutami posłał jej Zayn.
-Nie. Już mi lepiej- zapewniła. -To nic poważnego.
-Pościeliłam ci w pokoju gościnnym. Powinnaś się położyć, pewnie jesteś zmęczona- oznajmiła pani Malik, a Lo spojrzała na nią zaskoczona. Ta kobieta była szalenie miłą osobą.
-Nie chce sprawiać kłopotu- blondynka podniosła się do pozycji siedzącej. -Znajdę jakiś hotel i tam się zatrzymam. 
-Nie ma mowy- zaprotestowała szybko. -Nie pozwolę na to, żebyś włóczyła się po mieście, zwłaszcza w takim stanie. Możesz zostać u nas jak długo chcesz.
-Dziękuje- Lo posłała jej uśmiech, tym razem znacznie wyraźniejszy niż poprzedni.
     Kobieta rzuciła jej ostatnie, zatroskane spojrzenie, życzyła im obojgu dobrej nocy i wyszła z pokoju. 
Gdy zostali sami, Zayn momentalnie znalazł się obok. Pomógł jej wstać, uważając przy tym, by nie wyrządzić jej krzywdy. Chciał ją wziąć na ręce i po prostu przenieść, ale ostro zaprotestowała. Stała teraz przy nim, ledwo trzymając się na nogach. Spróbowała zrobić kilka kroków, ale te odmówiły jej posłuszeństwa. Przytrzymała się szafy, a chłopak cały czas, z lekkim rozbawieniem patrzył na jej poczynania. Była niesamowicie uparta. Po chwili otoczył ją szczelnie ramieniem, a ona oplotła go rękami w pasie. Popatrzyła na niego w wdzięcznością, gdy już znaleźli się w pokoju gościnnym. Zayn ostrożnie poprowadził ją do łóżka, a gdy już się położyła, przykrył ją puchową kołdrą. Chłopak poszedł jeszcze po jej torbę, która została w samochodzie. Lo zarzuciła z siebie spodnie i sweter, zostając w samej koszulce. Była tak obolała, że pójście teraz pod prysznic byłoby dla niej ogromną katorgą. Poprawiła poduszki, ułożyła się wygodniej i pomimo ogromnego zmęczenia, jeszcze długo nie mogła zasnąć.

~*~

     Chyba ostatnie promienie słońca tej jesieni wpadły przez okno i teraz wesoło tańczyły na twarzy blondynki. Lo uśmiechnęła się pod nosem i leżała z wciąż zamkniętymi oczami, rozkoszując się przyjemnym ciepłem. Po krótkiej chwili błogiego lenistwa, przeciągnęła się delikatnie, po czym usiadła na łóżku. Z ulgą stwierdziła, że wczorajszy ból odpłynął w nieznane i czuła już tylko znikome ukłucia w okolicach brzucha. Spojrzała na wyświetlacz telefonu. Było kilka minut po 11. Przetarła zaspane powieki i zeskoczyła z łóżka. Wygrzebała z torby kosmetyczkę  bieliznę, legginsy i ciepły sweter i wychyliła głowę na korytarz. Postawiła bose stopy na miękkim dywanie i rozejrzała się dookoła, w poszukiwaniu drzwi, które wyglądałaby na najbardziej łazienkowe  Pchnęła dłonią te, pokryte białą farbą. Bingo. Ogromna łazienka, utrzymana w kolorach szarości i czerwieni całkowicie ją oczarowała. Całość wyglądała jak żywcem wyjęta z katalogu. Odnalazła duży prysznic, w którym spokojnie zmieściłyby się trzy osoby i weszła do środka. Strumień gorącej wody podziałał na nią kojąco. Zazwyczaj, biorąc kąpiel rozmyślała nad sensem życia, ale teraz zupełnie nic nie zaprzątało jej myśli. Po prostu stała, pilnując by przyjemne ciepło otuliło całe jej ciało, a intensywnie cudowny zapach truskawkowego żelu pod prysznic wypełniał jej nozdrza. Zakręciła kurek, opatuliła się puszystym rzecznikiem i zmyla z twarzy pozostałości wczorajszego makijażu  Wyszczotkowała zęby, dokładnie wytarła mokre włosy i nałożyła przygotowane wcześniej ubrania. Czuła się teraz znacznie lepiej, a do pełni szczęścia brakowało jej tylko pysznego śniadania. Odłożyła więc rzeczy do pokoju i czym prędzej zeszła na dół.
     Zayn siedział na kanapie i bezmyślnie przerzucał kanały w telewizorze, mając nadzieje, że trafi na coś godnego uwagi. Na jej widok wyłączył urządzenie i uśmiechnął się delikatnie.
-Jak się czujesz?- zapytał na powitanie, patrząc na nią z troską.
-Całkiem dobrze- odpowiedziała zgodnie z prawdą.
-Zjesz coś?- przeszedł do kuchni i stanął przy lodówce. -Zrobiłem naleśniki. 
     Głośne burkniecie w jej brzuchu było wystarczającą odpowiedzią. Chłopak zaśmiał się delikatnie i chwycił w dłonie potrzebne składniki. Podczas gdy Zayn krzątał się w kuchni, ona usiadła przy stole i nalała do kubka czarnej kawy. Zaczynała tak każdy dzień. Bez zbawiennej porcji tego przepysznego napoju była nie do życia. 
     Zayn postawił przed nią talerz naleśników, przyozdobionych sosem czekoladowym i masą owoców. Aż jej się oczy zaświeciły, a po chwili brała do ust ostatni kęs.
-Najlepsze naleśniki jakie jadłam- powiedziała, wkładając brudne naczynie do zmywarki. -To co dzisiaj robimy?
-A na co masz ochotę?- uniósł brwi do góry i spojrzał na nią rozbawiony. Wręcz emanowała energią, co niezwykle go ucieszyło.
-Wiem!- wykrzyknęła uradowana. -Pooglądamy bajki.
-Bajki?- zapytał zdezorientowany, a już po chwili Lo ciągnęła go po schodach.
Zaprowadziła go do pokoju gościnnego i zaczęła grzebać w torebce. Wyciągnęła z niej dwie kartki, które były zapisane mnóstwem cyferek. Jedną z nich wcisnęła mu w dłonie, a drugą schowała z powrotem.
-Wybierz coś- poinstruowała go i zajęła się uruchamianiem laptopa.
-106?- zapytał z niedowierzaniem, dokładnie lustrując listę wzrokiem. -Serio jest aż tyle bajek Disney'a?
-Yhy- odpowiedziała, nie odrywając wzroku od komputera.
-I zamierasz je wszystkie obejrzeć?
-Połowa już za mną- wzruszyła ramionami. -Masz coś?
-To może "Lilo i Stich"?- zaproponował.
-Świetny wybór- uśmiechnęła się i odebrała od niego kartkę. -Możemy podłączyć go do telewizora w twoim pokoju?- wskazała dłonią na komputer. -Mam kabel.
     Zayn twierdząco pokiwał głową, po czym odebrał od niej laptopa. Powędrował z nim do pokoju, a ona ruszyła za nim. Rozsiadła się w szalenie wygodnym fotelu i obserwowała jak chłopak podpina sprzęt. Po chwili usiadł obok niej, a na ekranie pojawiły się kolorowe obrazki. Spojrzeli na siebie z uśmiechem, a potem zagłębili się w historię o hawajskiej dziewczynce i jest dziwacznym przyjacielu.
Nagle telefon, który leżał tuż obok jej kolan głośno zawibrował. Lo wzięła go do ręki i spojrzała na wyświetlacz. Sms od Liam'a. Odczytała wiadomość i szybko na nią odpisała. Odłożyła komórkę na bok, ale ta ponownie się odezwała.
-Zayn?- szturchnęła go lekko w ramię, a ten spojrzał na nią uważnie. -Jesteś pewny, że chcesz odejść z zespołu? Na 1200 procent?- zapytała, a on tylko zmarszczył czoło i powrócił do oglądania filmu. -Jak schodziłam w nocy na dół, żeby nalać sobie wody, to zauważyłam, że u ciebie w pokoju świeci się światło. Drzwi były uchylone, więc podeszłam bliżej. Oglądałeś filmiki z waszych występów w X factorze i te z koncertów- dodała, nachylając się w jego stronę. -Wahasz się?- zadała kolejne pytanie, ale nie doczekała się reakcji z jego strony. -Chciałabym, żebyś był pewien. Żebyś potem nie żałował.
-Lo- odezwał się w końcu i spojrzał na nią zbolałym wzrokiem. -Zostaw to, proszę.
     Blondynka zacisnęła usta i z niechęcią pokiwała głową. Do końca projekcji nie odezwali się do siebie ani słowem. Potem obejrzeli kolejne bajki z listy, rozmawiając już o wszystkim, nadal skrzętnie omijając ten drażliwy temat. Nadal tkwiła w cholernym, martwym punkcie. Zatrzymanie Zayn'a w zespole- podejście pierwsze. Całkowicie oblane.


~*~

     Dochodziła 22. Lo siedziała oparta o wezgłowie łóżka, trzymając na kolanach laptopa. Planowała kolejną podróż, tym razem na południe Afryki. Kilka poprzednich minut poświęciła więc na poszukiwanie jakiegoś zachęcającego zakwaterowania.
     Potrzebowała takiego dnia jak dzisiejszy. Ostatnio żyła w ciągłym stresie i presji, którą sama na siebie wywierała. Teraz, będąc tu z Zayn'em w końcu mogła odetchnąć. Śmiać się z całkowicie bezsensownych rzeczy, rozmawiać o totalnych głupotach. Czuła się lekko i nieskrepowanie. Jednak problem nie zniknął.
Drgnęła nieznacznie, gdy telefon, spoczywający na nakastliku zadzwonił donośnie  Nie musiała nawet patrzeć na wyświetlacz, by wiedzieć kto dzwoni. Ta melodia była zarezerwowana tylko dla Zoey.
-No co tam?- powitała ją radośnie, zjeżdżając kursorem w dół strony.
-Czekam na ciebie od godziny, z pudełkiem naszych ulubionych muffinek i sushi, które sama zrobiłam. Gdzie jesteś?- usłyszała lekko poirytowany głos przyjaciółki.
Cholera. Zapomniała powiedzieć Zoe o tym, że wyjeżdża. Wtorki zawsze spędzały razem, obrzeżając się kalorycznymi smakołykami i plotkując do późna.
-Jestem w Bradford- wyjaśniła, przełykając głośno ślinę. -Przepraszam, musiałam wyjechać.
-No trudno, zjem to wszystko sama- powiedziała niewzruszona. -Rozumiem, że jesteś u Zayn'a i realizujesz swoją super tajną misję przekonania go, żeby został. I jak ci idzie?
-W ogóle mi nie idzie- burknęła przygnębiona. -Pomóż mi jakoś.
-Myślę, że dobry seks załatwiłby sprawę. Wiesz, owiniesz go sobie wokół palca, a potem on zrobi wszystko o co go poprosisz. A nawet jeśli to nie zadziała, to i tak będziesz miała z tego ogromną przyjemność- przedostatnie słowo przeciągnęła dwuznacznie i Lo była pewna, że właśnie sugestywnie unosi brwi.
-Zoey!
-Nie mów, że ani razu o tym nie myślałaś  On jest niesamowicie pociągający- powiedziała rozmarzonym głosem.
-Masz jakieś inne pomysł?- zapytała Lo, całkowicie ignorując poprzednie słowa przyjaciółki.
-Spróbuj z nim porozmawiać- zaproponowała. -Ale potem koniecznie idź z nim do łóżka.
-Jesteś niewyżyta- skomentowała krótko blondynka.
-Albo najpierw idź z nim do łóżka, a potem porozmawiaj. Tak będzie łatwiej. Opowiedz mu jakąś łzawą historyjkę, zagraj na emocjach, a potem…
-Rozłączam się- powiedziała przeciągle, przestając słuchać wywodów Zoey.
Opadła na poduszki i westchnęła głęboko. Zero pomocy.

~*~

     Blondynka przewróciła się na drugi bok, po raz dwudziesty tej nocy zmieniając pozycje. Leżała teraz na wznak, wpatrując się w jaśniejący za oknem księżyc. Wszystko na nic. Męczyła się już kilka godzin, a upragniony sen nie przychodził. Zrezygnowana zeskoczyła z łóżka i wyszła na korytarz. Miała zamiar zejść do kuchni po coś do picia, ale zauważyła nikły snop światła, wydobywający się spod lekko uchylonych drzwi pokoju Zayn'a. Podeszła na palcach i delikatnie pchnęła drewnianą powłokę. Chłopak siedział na podłodze, a w dłoniach trzymał wieczko pudełka, które leżało tuż obok jego kolan. Obrócił twarz w jej stronę i przetarł zmęczone oczy.
-Też nie możesz spać?- zapytała cichutko, siadając tuż obok niego.
-Za dużo myślę w nocy- powiedział, zamykając opakowanie i odsuwając je na bok.
     Lo nachyliła się nad nim i wyciągnęła dłonie po kolorowe pudełko, jednocześnie cały czas patrząc mu w oczy. Nie zaprotestował. Otrzymała od niego niemą zgodę na zajrzenie do środka. Uniosła wieczko i oniemiała. Obracała w palcach zapisane kartki papieru, masę zdjęć, przedstawiających chłopców, jeszcze za czasów programu, jak i te z obecnych koncertów  Dostrzegła czarny odsłuch, pewnie pochodzący z któregoś z pierwszych występów, obok leżał numer z przesłuchań do X factora, który pomimo upływu czasu był w całkiem dobrym stanie. Płyta, wszystkie single, wejściówki VIP, prezenty od fanów- było tego naprawdę dużo. To pudełko kryło w sobie ogrom wspaniałych wspomnień.
-Zayn…- nie wiedziała co ma powiedzieć. -Nie będzie ci tego brakować?
-Zawsze chciałem śpiewać. Marzyłem o tym- spuścił wzrok i głośno wypuścił powietrze z płuc. -Ale ta sława, to mnie przerosło.
-A ja zawsze chciałam podróżować. Ale panicznie bałam się latać samolotem- powiedziała, patrząc na niego uważnie. -Nie mogłam pozwolić, by tak głupia fobia przekreśliła moje marzenia. 
-Ja tak nie potrafię.
-Gówno prawda- rzuciła nagle. -Powtarzasz to sobie jak jakąś mantrę. Nawet nie spróbowałeś zawalczyć. Po prostu się poddałeś- dodała, cały czas patrząc mu w oczy. -Nieważne ile razy ludzie będą próbowali cię skrytykować, najlepszą zemstą jest pokazanie im, że byli w błędzie. To twoje słowa, pamiętasz?
-Zasługuje na normalne życie- wymamrotał niepewnie, a w jego głosie było słychać wahanie.
-I tak ma ono wyglądać? Popatrz na siebie. Wyglądasz jak chodzący trup.
-To nie jest takie proste, Lo- powiedział i zrobił minę przybitego psa.
-Wiem, Zayn- położyła swoją dłoń na jego i zaczęła kreślić na niej maleńkie kółeczka. -Kiedy ja nie wiem co robić, biorę kartkę i wypisuje na niej wszystkie plusy i minusy. To poważna decyzja. Przemyśl to jeszcze raz, na spokojnie. I niezależnie od tego co postanowisz, możesz na mnie liczyć. Zawsze.
Zayn uśmiechnął się do niej delikatnie, a następnie przyciągnął ja do siebie i mocno objął ramionami.
-Dziękuje- wyszeptał w jej włosy.
Blondynka delikatnie wyswobodziła się z jego objęć, poprawiła koszulkę, posłałam mu pocieszający uśmiech, rzuciła krótkie 'dobranoc' i ruszyła w kierunku drzwi.
-Lo- usłyszała za sobą i momentalnie się odwróciła, patrząc na niego pytająco. -Zostaniesz? Ja... Mam problemy ze snem. A razem będzie lepiej.
Zaczerwienił się uroczo, a ona uśmiechnęła się delikatnie pod nosem.
-W porządku- odpowiedziała i dostrzegła jak odetchnął z ulgą.
Momentalnie walnęła się na wielkie łóżko. Było nieziemsko wygodne i wiedziała, że szybko z niego nie wyjdzie. Zayn położył się obok, zaraz po tym jak zgasił światło i przykrył ich puchową kołdrą. Lo obróciła się na bok, tak że leżeli teraz twarzą do siebie. Pomimo tego, że było ciemno widziała nikłe zarysy jego twarzy.
-Polecisz ze mną na koncert?- zapytał nagle. -Sam nie dam sobie rady z tym wszystkim.
-Polecę- odparła szybko i ziewnęła przeciągle.
Nagle poczuła jak bardzo jest zmęczona. Przewróciła się na drugi bok, plecami do Zayn'a i ułożyła się wygodniej.
-Już nie wiem co robić- wyszeptał, a ona poczuła jego ciepły oddech na swoim karku.
-Damy sobie radę- zapewniła i przymknęła powieki.
     Nagle poczuła jak chłopak przysuwa się delikatnie  tak że jej plecy mocno przylegały do jego torsu. Uśmiechnęła się pod nosem, czując otaczające ją ciepło. Zayn niepewnie przerzucił rękę przez jej sylwetkę  zatrzymując dłoń na jej prawym boku. Lo chwyciła jego rękę i pociągnęła ją dalej,  tak by szczelniej objął ją ramieniem. Wtuliła się w jego ciało i powoli zaczęła odpływać.
     Znał ją zaledwie kilka dni, a już zdążył się do niej przywiązać. Uspokajała go, napełniała optymizmem i tym lekkim podejściem do życia. Czuł się przy niej swobodnie, a wszelakie problemy przestały mieć znaczenie. Przy niej mógł być sobą.
     Po kilku słabo przespanych nocach i ogromnych męczarniach w końcu swobodnie zasnęli w swoich ramionach.


~*~

Heeej ;* Ależ miałam przygody z tym rozdziałem. Najpierw usunęła mi się połowa tekstu, musiałam to pisać od nowa -.- Nad końcowymi fragmentami siedziałam wczoraj w nocy, a ręce cholernie mi się trzęsły i nie mogłam trzeźwo myśleć, bo czekałam na wyniki z matury. Także przepraszam za to gówniane coś.
Będę Wam dziękować za te wspaniałe słowa pod każdym rozdziałem  żebyście wiedziały jak wiele to dla mnie znaczy. I jak ogromnie się cieszę widząc, że komuś podoba się to co robię ;) 
Założyłam ask'a [KLIK] Możecie pytać o co tylko chcecie. Link jest na stałe umieszczony w kontaktach.
I zaktualizowałam listę, dodając jeden punkt z tego rozdziału.
Piszcie co sądzicie xx

19 cze 2013

Rozdział 4

     Dokonywanie wyborów. To zdarza się ciągle: każdy dzień jest pełen trudnych decyzji. Stajemy przed szafą i zastanawiamy się jaką sukienkę założyć na dzisiejsze spotkanie. Przeglądamy książkę kucharską, by zadecydować jakie danie upichcić. Zdesperowani faceci zachodzą w głowę, który bukiet kwiatów kupić, by wszystkie przewinienia zostały im wybaczone. A zagubione kobiety muszą zdecydować, który z mężczyzn jest bliższy ich sercu. Czasami wydają się błahe i nic nie znaczące. Jednak ich konsekwencję mogą być przełomem w naszym życiu. Ktoś kiedyś powiedział, że gdy ma się problem z podjęciem decyzji należy rzucić monetą. To działa nie dlatego, że podejmuje decyzję za ciebie. To działa dlatego, że w tej krótkiej chwili, kiedy moneta jest w powietrzu, nagle zdajesz sobie sprawę na co tak naprawdę masz nadzieję. Z pewnością jednak najtrudniejsze w każdej decyzji jest przekonanie, że każdy wybór jest również rezygnacją. Z czego zrezygnować, jeżeli mamy wybrać pomiędzy dalszą karierą i oszałamiającą sławą a normalnym, spokojnym życiem?
     W pomieszczeniu panowała tak przerażająca cisza, że powolne tykanie zegara było jedynym dźwiękiem, jaki rozbrzmiewał w powietrzu. Chłopcy patrzyli na siebie przerażeni, a oddechy niemal ugrzęzły im w gardłach. Napięcie było tak wysokie, a oni siedzieli w osłupieniu. Niall co chwila otwierał usta, potem ponownie je zamykał, jakby słowa napotkały na jakąś niewidzialną barierę, uniemożliwiając mu wypowiedzenie prostego zdania. Nagle, wszyscy cudownie wytrzeźwieli,  jakby ktoś wylał na nich kubeł zimnej wody. Już nikogo nie bolała głowa, żadnemu z nich nie było nie dobrze, nie odczuwali palącego pragnienia. Po prostu siedzieli w miejscu, bez zupełnie żadnego ruchu, czując jakby ktoś właśnie przywalił im patelnią w twarz.
     Jasne, zdawali sobie sprawę z tego, że zespół nie będzie istniał wiecznie, że kiedyś nadejdzie ich koniec. Ale właśnie teraz, w takim momencie? Kiedy byli u szczytu kariery, a wszystko układało się po ich myśli. Nie, zdecydowanie nie byli na to przygotowani. Wiele razy narzekali na sławę, mieli dość przesadnie szalonych fanek i wszędobylskich paparazzi. Nieraz zastanawiali się jakby to było wrócić do normalnego życia. Ale nigdy nie wypowiedzieli tego na głos. A teraz, kiedy Zayn oznajmił, że chce odejść zdali sobie sprawę z tego jak bardzo są przerażeni i jak ogromnie nie chcą stracić tego co mają. Byli ze sobą od samego początku, na dobre i złe. Śpiewanie w innym składzie w ogóle nie wchodziło w grę. 
-To jakiś żart?!- Harry w końcu nie wytrzymał, podniósł się gwałtownie, a ręce drżały mu ze zdenerwowania. -Nie możesz tak po prostu odejść. Nie teraz, nie po tym wszystkim, co osiągnęliśmy. Nie możesz…- głos mu się załamał. Podszedł do okna, otworzył je szeroko i nabrał w płuca dużą dawkę świeżego powietrza.
     Louis spojrzał na przyjaciela. Chyba pierwszy raz od pół roku widział go w takim ludzkim stanie. Nie miał tej głupiej maski pieprzonego ignoranta. Był tym zwyczajnym, dawnym Harry'm. 
Niall w dalszym ciągu próbował wydusić z siebie chociaż głupie 'dlaczego?', ale jego próby skończyły się fiaskiem. Wyglądał teraz jak ryba, która nie może złapać powietrza i idiotyczne porusza wargami.
-Dlaczego?- Liam wyręczył blondyna, kładąc mu dłoń na ramieniu.
-Bo mam dość tego wszystkiego- powiedział spokojnie Zayn. -Naprawdę mam cholernie dość. 
-I to jest jedyny powód?- Harry obrócił się w ich stronę, a w jego oczach błyszczały iskierki gniewu. -Nam wszystkim jest niekiedy ciężko, ale nie poddajemy się tak łatwo. Za długo walczyliśmy o to wszystko. Nie możemy teraz tego tak po prostu przekreślić.
-Ale ja nie jestem taki jak wy, zrozum!- wykrzyknął Malik. -Nie jestem tak odporny na krytykę. To wszystko mnie naprawdę dotyka, te głupie plotki, oskarżenia, domysły- oparł się dłońmi o stół i spojrzał na nich uważnie. -Chciałbym się nie przejmować, ale zwyczajnie nie potrafię. 
-Stary, jakoś damy sobie radę. Odpoczniesz, odetchniesz trochę  I wszystko wróci do normy- Louis również wstał i teraz chodził nerwowo po pokoju. 
-Nie, Lou. Spójrz na mnie- chłopak podniósł głos i omiótł ręką swoja sylwetkę. -Czy chociaż trochę przypominam wam tego szczęśliwego nastolatka, którym byłem 2 lata temu? Wyglądam jak wrak człowieka. Ta cała sława mnie wyniszczyła. I fizycznie i psychicznie. Musze zająć się sobą, nie śpiewaniem, wywiadami, sesjami, a sobą. Bo to naprawdę źle się skończy. 
Chłopcy patrzyli na niego w osłupieniu.
-Ale tak długo o to walczyliśmy- powtórzył Styles, czując, że ich argumenty są na przegranej pozycji. 
-I widzisz gdzie nas to zaprowadziło  Mieliśmy pozostać sobą, nie pozwolić, by sodówka uderzyła nam do głów. A tymczasem, matko… spójrz na siebie- Zayn wciąż był niezwykle opanowany, ale żyłka na jego czole zaczęła niebezpiecznie drgać.
Harry zrobił się cały czerwony na twarzy. Chciał coś odpowiedzieć, ale zwyczajnie zabrakło mu słów. A najgorsze w tym wszystkim było to, ze Malik miał racje. Dał się wciągnąć w zdradzieckie szpony sławy, gubiąc przy tym samego siebie. 
-Ale…- Niall po wielu bezskutecznych próbach w końcu coś z siebie wyrzucił. 
-Już podjąłem decyzje- spojrzał na nich przepraszająco. -I nie zmienię zdania. 
Zayn jeszcze raz omiótł ich wzrokiem, po czym opuścił pomieszczenie, zostawiając ich w środku zupełnie przerażonych i zdekoncentrowanych.
-I co teraz?- rzucił Lou drżącym głosem, patrząc wyczekująco na managera, który przez całe 20 minut nie odezwał się ani razu.
-Kurwa- Paul przeczesał palcami krótkie włosy, zatrzymując palce na skroniach. -Cholera jasna.
Wiązanka przekleństw była jedyną rzeczą, jaką mógł teraz powiedzieć. I idealnie pasowała do obecnej sytuacji.
-Wiedziałeś, prawda?- zapytał Liam i załamany, spuścił wzrok. 



-Zayn przyszedł do mnie kilka tygodni temu. Powiedział o swoich problemach- zaczął, ze spuszczoną głową. -Pogadaliśmy, wszystko było ok. Coś musiało się wydarzyć, że zmienił zdanie. 
-Co będzie z nami dalej? Rozpadniemy się?- oczy Niall'a powiększyły się ze strachu.
-Nie- Paul podrapał się po karku i zmusił się do lekkiego uśmiechu. -Spróbuje jeszcze przekonać go do zmiany decyzji. A jeśli to nic nie da, to…, cóż. Znajdziemy wam nowego członka.
Oddechy ponownie ugrzęzły im w gardłach. Byli Zayn'em, Harry'm, Liam'em, Louis'em i Niall'em. Byli One Direction, piątka przyjaciół. Bez jednego z nich to już nie będzie to samo.
-Cholera- Harry zaczął kopać ścianę, by dać upust swojej złości. -Cholera, cholera, cholera. 
 Przywalił tak mocno, że fala bólu rozlazła się po całym jego ciele, dając wyczekiwane ukojenie. Po chwili upadł jednak na podłogę, a ręce drżały mu niemiłosiernie. Przeczesał włosy palcami, a jego oddech gwałtownie przyspieszył. Lou przykucnął tuż obok niego, położył dłonie na jego ramionach, chcąc sprawić, by choć odrobinę się uspokoił. Niall ukrył twarz w dłoniach, a jedna, samotna łza wypłynęła spod jego powiek. Liam objął go ramieniem, zacisnął usta, a jego oczy zaszkliły się od słonego płynu. Wszystko się posypało, a oni mieli wrażenie, ze świat właśnie runął im na głowę.

~*~

     Blondynka przeniosła się właśnie na stoisko z nabiałem. Wpakowała do wózka ser żółty, śmietanę i parę jogurtów. Kiedy obudziła się rano, po kilku godzinach snu, to nie dość, że bolał ją każdy, najmniejszy nawet mięsień, to była tak okropnie wykończona, jakby całą noc rąbała drzewo. Więc gdy tylko znalazła się w mieszkaniu, nie fatygując się nawet, by ściągnąć z siebie ubranie, od razu zakopała się w pościeli, usypiając po kilkunastu sekundach. Gdy wstała  było już grubo po 12. Wskoczyła szybko pod prysznic, zmywając z ciała ten okropny zapach papierosów i alkoholu i słysząc, coraz to głośniejsze burczenie w brzuchu, skierowała się do kuchni. Lodówka świeciły pustkami. Dosłownie. Oprócz kilku przedterminowych produktów nie było niczego, co nadawałoby się do spożycia. Efekt codziennego jedzenia na mieście. Była więc zmuszona wyjść, pomimo tego, że okropnie jej się nie chciało i uzupełnić zapasy.
     Kiedy chwytała za opakowanie ulubionych płatków rozdzwonił się jej telefon. Spojrzała na wyświetlacz. Numer nieznany.
-Halo?- powiedziała, pchając wózek między dalszymi półkami.
-Lo?- zapytał męski głos po drugiej stronie słuchawki, na co burknęła twierdząco. -Cześć, mówi Louis.
Kilka sekund zajęło jej skojarzenie o jakiego Louis'a chodzi. Miała potem ochotę uderzyć się otwartą dłonią w czoło, za to, że od razu nie rozpoznała tego charakterystycznego głosu.
-No hej- uśmiechnęła się, zmierzające teraz do stoiska z warzywami.
-Jesteś teraz bardzo zajęta?- zapytał, a w jego głosie wyczuła jakieś dziwne uczucie. 
-Nie szczególnie- odpowiedziała, spoglądając na wypchany wózek.
-Dałabyś radę przyjechać? Jesteśmy u Niall'a. Zaraz prześle ci adres.
-Ale że teraz?- spojrzała w dół. Miała na sobie znoszone spodnie dresowe, które w pośpiechu naciągnęła na nogi. Niewyjściowe włosy ukryła pod czarną czapką, a jedyną rzeczą, jaka pokrywała jej twarz był krem nawilżający. Generalnie nie wyglądała najlepiej i tak też się czuła. 
-Lo, to naprawdę bardzo pilne- powiedział szybko i teraz wyraźnie wyczuła w jego głosie duże zdenerwowanie. -Chodzi o zespół. Po prostu przyjedz. Proszę.
Wielka gula stanęła jej w gardle i z trudem przełknęła ślinę  Spanikowana rozejrzała się po sklepie. Czuła, że wydarzyło się coś niedobrego.
-Zaraz będę- rzuciła, naciskając przycisk kończący rozmowę i chowając telefon w kieszeni spodni.
Pognała do kasy, zapłaciła za zakupy, pakując je uprzednio do papierowych toreb. Usiadła za kierownicą i czym prędzej pojechała pod wyznaczony adres.

~*~

     Jeszcze nigdy nie przemierzyła tej części Londynu w tak zawrotnym tempie. Normalnie zajęłoby jej to dwa razy tyle, ale napędzona zmartwionym głosem Louis'a, pragnęła jak najszybciej znaleźć się na miejscu. Kiedy naciskała dzwonek wciąż ściskało ją w żołądku, a dłonie drżały jej nieznacznie. Nie musiała długo czekać. Drzwi natychmiast się przed nią uchyliły, a Niall uśmiechnął się do niej blado. Miał lekko zaczerwienione oczy i sprawiał wrażenie przerażająco smutnego. Zostawił ją w przedpokoju, wchodząc w głąb mieszkania. Lo ściągnęła buty, odwiesiła kurtkę na wieszak i spojrzała w lustro. Wyglądała tak koszmarnie, że aż sama wzdrygnęła się  widząc swoje odbicie. Miała podkrążone oczy, a rozszerzone źrenice sprawiały, że wyglądała na całkowicie nieobecną. Bardziej naciągnęła czapkę na czoło, przez chwile walcząc z pomysłem zakrycia nią całej twarzy. Wykrzywiła usta w lekkim uśmiechu i z wciąż bijącym mocniej sercem, weszła do salonu. 
-Mam nadzieje, że to coś ważnego, bo nieźle mnie nastraszyliście- powiedziała na powitanie, a następnie rozejrzała się po pomieszczeniu. 
Sam pokój sprawiał wrażenie niezwykle przytulnego, ale posępne miny chłopców burzyły ten nastrój. Siedzieli sztywno, wyglądali na całkowicie wyczerpanych i przybitych. Musiało wydarzyć się coś, co dotknęło ich naprawdę mocno. 
-Co się stało?- zapytała, a głos zadrżał jej odrobinę. -Gdzie jest Zayn?
Chyba już wtedy wiedziała co za chwile padnie z ust jednego z nich. Miała jednak złudną nadzieje, że jej przeczucie jest błędne, że Malik wyszedł właśnie do łazienki, zaraz do nich dołączy i wszystko wróci to normy. Ale tak się nie stało. 
-Powiedział, że chce odejść- wyrzucił z siebie Liam, a ton jego głosu był tak cichy, że ledwie go usłyszała. 
Pomimo, że się tego spodziewała te cztery słowa całkowicie ją sparaliżowały  Poczuła jak fala gorąca przechodzi przez jej ciało. Serce zaczęło bić przerażająco szybko, a oddech stał się niezwykle płytki, tak, że z trudem łapała powietrze. Delikatnie ukłuło ją w wątrobie, a ona złapała się za brzuch, modląc się  by atak nie nastąpił właśnie teraz. Zakręciło jej się w głowie i pewnie upadłaby na podłogę, gdyby nie czyjeś silne ramiona, które szczelnie ją otoczyły. Louis posadził ją na fotelu i spojrzał na nią zmartwiony. Pewnie wyglądała teraz jeszcze gorzej niż wcześniej, o ile to w ogóle możliwe. Cholera, miała unikać stresujących sytuacji.
-Przyniosę ci wody- zaoferował, pognał do kuchni i postawił przed nie szklankę z przezroczystym płynem.
Zanurzyła usta w zimnej cieczy, przymknęła powieki, po czym wzięła kilka głębokich wdechów i poczuła się odrobinę lepiej.
-Naprawdę chce odejść?- zapytała głupio, a oni pokiwali twierdząco głowami.
-Lo- powiedział Liam, oparł dłonie na kolanach i nachylił się w jej stronę  -Spędziłaś z nim dużo czasu na wczorajszej imprezie. Nie mówił nic o swoich… planach?
-Rozmawiałam z nim o tym kilka razy. Mówił  że go to męczy, że chciałby znowu żyć normalnie- zaczęła, a oni spojrzeli na siebie zdezorientowani. -Wydawało mi się  że jestem na dobrej drodze, żeby odwieść go od tego pomysłu. 
-Nic nam nie powiedział…- wyszeptał nagle blondyn, patrząc przy tym tempo w przestrzeń.
-Co?- Harry odezwał się po raz pierwszy i spojrzał na Niall'a, jakby ten bredził coś bez sensu.
-Nie powiedział nam wcześniej o swoich wątpliwościach  Nie powiedział tego wszystkiego, co usłyszeliśmy od niego dzisiaj- wyjaśnił i wyglądał przy tym tak, jakby ktoś wbijał mu nóż w serce. -Zawsze był słaby psychicznie, wiedzieliśmy o tym. Coś złego działo się z nim ostatnio, ale sądziliśmy, że to chwilowe załamanie. Gdyby tylko nam powiedział. Pomoglibyśmy mu, dalibyśmy sobie rade razem.
Niall opuścił głowę i wyglądał na totalnie przybitego. Liam poklepał go po ramieniu. Wiedział, że ma racje.
-Pewnie ona mu czegoś nagadała- Harry przybrał oskarżycielski ton i wskazał ręka na Lo. -Lata za nią jak piesek, więc zrobi wszystko, co mu powie.
-I jaki miałabym w tym cel?- podniosła głos i spojrzała na niego gniewnie. -Pracuje dla jakiegoś konkurencyjnego zespołu i miałam rozwalić wasz, taka jest twoja teoria?- aż się w niej gotowało. Zastanawiała się co te wszystkie laski w nim widzą. Może i był przystojny, ale był też okropnym dupkiem.
-Ty to powiedziałaś- uśmiechnął się pod nosem, co tylko sprowokowało ją do ataku.
-Jest twoim przyjacielem, do cholery! Gdybyś patrzył trochę dalej niż czubek własnego nosa, to zauważyłbyś, że coś jest nie tak- ta celna uwaga skutecznie zamknęła Harry'emu usta.
Oboje zamilkli, mierząc się tylko morderczymi spojrzeniami. Matko, jak on działał jej na nerwy.
-Zadzwonię do niego- oznajmił nagle Liam.
-Nie!- Lo prawie wyrwała mu telefon z ręki. -Nie teraz. Daj mu trochę czasu.
Harry tylko przewrócił oczami z poirytowaniem i już miał rzucić jakąś kąśliwą uwagę, ale Niall wszedł mu w słowo.
-Nie chce śpiewać w innym składzie- powiedział blondyn, a reszta pokiwała głowami, zgadzając się z nim. -Zróbmy coś.
-Obawiam się, że Zayn nie zmieni zdania- Lou spojrzał na niego ze smutkiem.



-Niall, obiecałam ci coś, pamiętasz?- blondynka wzięła głęboki oddech. -I dotrzymam słowa- kącik ust Niall'a nieznacznie powędrowały do góry. -Zajmę się tym. Nie pozwolę, żeby Zayn odszedł.
     Spojrzeli na nią ze zdziwieniem i jednoczesną ulgą, a w uch oczach malowała się ogromna nadzieja. Zastanawiała się czy nie bierze na siebie zbyt wiele. Czy zdoła jakoś przekonać Zayn'a do zmiany decyzji. Bo jeśli jej się nie uda, to zawiedzie ich wszystkich. Ale obiecała Niall'owi. A nigdy nie łamała złożonego słowa. Musi coś zrobić. Czuła, że jest jedyną osobą, którą mogła uratować ten zespół.

~*~

     Lo nie spała najlepiej przez te kilka dni. Cały czas myślała o tym, co zrobić z Zayn'em. Ale nie dochodziła do żadnych pomysłowych wniosków. Bała się, że to jej wina. Że powiedziała o kilka słów za dużo, które w jakikolwiek sposób przekonały chłopaka do opuszczenia zespołu. Dlatego ciągle chodziła podenerwowana, przez co miewała lekkie bóle, które jednak dawały jej popalić. Próbowała skontaktować się z Zayn'em. Wysłała mu kilkanaście wiadomości, dzwoniła, pisała na Twitterze  Wszystko na marne. Była w kropce. Zupełnie nie wiedziała jak ma pomoc, a brak jakiekolwiek odzewu ze strony Malik'a dodatkowo jej to utrudniał.
     Wczoraj dowiedziała się od Louis'a, że Paul'owi udało się porozmawiać z szatynem. Próbował jeszcze przekonać go do zmiany decyzji, ale Zayn pozostawał nieugięty. Ustalili, że koncert na Madison Square Garden będzie jego ostatnim występem w One Direction. I to właśnie w Stanach poinformuje fanów o odejściu. Wtedy też intensywnie zajmą się poszukiwaniem nowego członka. Ta wiadomość kompletnie dobiła chłopców. Jeszcze kilka dni temu wierzyli, że uda się to naprawić. Teraz byli zupełnie innego zdania.
     Dlatego, gdy tylko Lo obudziła się tego ranka, od razu spakowała do torby najpotrzebniejsze rzeczy, zadzwoniła do Liam'a i po wykonaniu porannej toalety i zjedzeniu szybkiego śniadania, wsiadła do samochodu. Podróż do Bradford dłużyła się niesamowicie. A charakterystyczna angielska pogoda tylko przeszkadzała w prowadzeniu pojazdu. Deszcz padał tak intensywnie, że momentami nie widziała co się dzieje na drodze. Sama nie wiedziała co nią kierowało, gdy postanowiła tu przyjechać. Po prostu musiała coś zrobić. A spotkanie z Zayn'em wydało jej się lepszą opcją niż bezczynne siedzenie w domu. 
     Po czterogodzinnej jeździe w końcu przekroczyła granice miasta. Odnalezienie odpowiedniego adresu zajęło jej kilka minut i już po chwili parkowała samochód po przeciwnej stronie domu rodziny Malik. Wysiadła i weszła na posesje. Zatrzymała się jednak w połowie drogi, a wszelkie wątpliwości napłynęły nagle do jej głowy. Przecież mogli wziąć ją za rozhisteryzowaną fankę i w ogóle nie wpuścić jej do środka. Zayn mógł nie chcieć z nią rozmawiać, mogło go nawet tutaj nie być. I co wtedy? Wszystkie jej starania pójdą na marne. 
     Otrząsnęła się jednak, wzięła głęboki oddech i podeszła do drzwi. Nacisnęła dzwonek i cierpliwie czekała aż ktoś jej otworzy. Usłyszała tupot stóp, a już po chwili stała przed nią ciemnowłosa dziewczyna.
-Tak?- zapytała niepewnie i zmierzyła ją ciemnymi oczami.
-Cześć, jestem Catalonia- uśmiechnęła się delikatnie. -Jestem znajomą Zayn'a.
-Lo?- spytała, na co blondynka twierdząco pokiwała głową. -Twoje imię kilka razy padło w opowieściach Zayn'a- wyjaśniła, widząc jej zdziwione spojrzenie. -Waliyha. Siostra Zayn'a- wyciągnęła dłoń, a Lo ścisnęła ją lekko.
-Jest w domu?- blondynka weszła do środka, zaproszona uprzednio przez dziewczynę.
-Siedzi na górze- odpowiedziała, wskazując dłonią na schody.
-Mogę do niego iść?
-Jasne- Waliyha uśmiechnęła się ciepło. -Ale ostrzegam, nie jest skory do rozmów. Tylko leży na łóżku i gapi się w sufit. To trochę przerażające, ale mama mówi, że samo mu przejdzie. 
-Próbowałaś…- zaczęła Lo, ale szatynka weszła jej w słowo, doskonale wiedząc, o co zamierzała zapytać. 
-Rozmawiałam z nim. I rodzice też. Nie jesteśmy w stanie zmienić jego decyzji. Może tobie się uda- powiedziała, patrząc na nią z nadzieją. -Drzwi na przeciwko schodów- dodała, wskazując jej drogę.
Lo popatrzyła na nią z wdzięcznością i udała się na górę. Stanęła przed pokojem i wahając się chwile, zapukała delikatnie w drewnianą powłokę  Nie usłyszała odpowiedzi, pomimo tego nacisnęła klamkę. Przystanęła w progu i spojrzała przed siebie. Tak jak mówiła Waliyha, Zayn znajdował się na łóżku. Miał zamknięte oczy, leżał na wznak, co wyglądało odrobinę przerażająco.
-Mówiłem, żeby nikt tu nie wchodził- odezwał się w końcu  a ton jego głosu wskazywał na to, że jest nieźle poirytowany.
-Cześć, Zayn- powiedziała miękko i oparła się o framugę.



     Chłopak gwałtownie usiadł i spojrzał na nią ze zdziwieniem. Była ostatnią osobą, jaką spodziewał się tu zobaczyć  Chociaż w głębi ducha miał nadzieje na to, że się pojawi. Przeczesał palcami ciemne włosy, a ona dokładniej mu się przyjrzała. Miał ziemistą cerę, podkrążone oczy, jego szczękę pokrywał obfity zarost i chyba znacznie schudł, bo jego kości policzkowe były wyraźniej zarysowane, a oczy wyglądały na większe. Miał na sobie spodnie dresowe i jakiś wymięty podkoszulek. Całość prezentował się niezwykle mizernie, prze co mocno zakuło ją w sercu.
-Wyglądasz okropnie- rzuciła, a on lekko uśmiechnął się pod nosem.
Weszła głębiej i zamknęła za sobą drzwi. Zayn wstał z miejsca, a gdy tylko znalazł się bliżej natychmiast objął ją ramionami. Gładziła go po plecach, a on starał się unormować przyspieszony oddech.
-Dobrze, że jesteś- wyszeptał w jej włosy.
-Byłabym wcześniej, gdybyś tylko raczył odpowiedzieć na któraś z moich 30 wiadomości- wyrzuciła mu i odsunęła się od niego.
Wyglądał naprawdę źle. Jego twarz emanowała tak wielkim smutkiem i przygnębieniem, że aż chciało się płakać na jego widok. 
-Wyłączyłem telefon. Za dużo osób się do mnie dobijało.
-Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej?- zapytała, siadając obok niego na łóżku.
-Przecież ci mówiłem- odpowiedział, patrząc na nią ze zdziwieniem.
-Nie sądziłam, że chcesz odejść, tak na poważnie- zaczęła nerwowo bawić się materiałem swetra.
-Przyjechałaś, żeby spróbować przekonać mnie do zmiany decyzji? Daruj sobie.
-Nie- skłamała. -Przyjechałam, żeby sprawdzić czy w ogóle żyjesz. Jak sobie radzisz z tym wszystkim. Martwiłam się o ciebie- powiedziała szybko i spuściła wzrok, czując jednocześnie lekkie ukłucie w okolicach wątroby.
-Niepotrzebnie- szepnął, chwytając ją za dłoń. 
Momentalnie poczuła, że zaczyna brakować jej powietrza. Nie wiedziała czy jest to spowodowane dotykiem Zayn'a czy ogromnym napięciem całej tej sytuacji. Zerwała się z miejsc i podeszła do okna, uchylając je odrobinę.
-Wszystko w porządku?- chłopak spojrzał na nią przerażony.
-Tak, tak- zapewniła go żarliwie. -Już mi lepiej.
     Cały stres z poprzednich dni miał ujście właśnie w tym momencie. Poczuła jak fala gorąca przechodzi przez jej ciało. Nagle wydało jej się, że temperatura w pokoju wzrasta do niewyrażalnie wysokiej. Zaczęło się  Oddychała ciężko, gdy ponownie poczuła ukłucie. Najpierw lekkie, a potem kolejne. Każde coraz silniejsze. Zacisnęła powieki i miała ochotę wyć z bólu. Czuła, jakby ktoś wbijaj jej w brzuch tysiące sztyletów, a potem wydzierał wszystkie wnętrzności. Podparła się o półkę, żeby nie upaść na ziemie. Kolejna fala gorąca przetoczyła się przez jej ciało i czuła, jakby płonęła żywym ogniem. Ukłucie było znacznie silniejsze i dłuższe niż te wcześniejsze. Wątroba skurczyła się po raz kolejny, a ból którego doświadczyła był tak niewyobrażalnie silny, że nie była w stanie go znieść. Zanim całkowicie straciła świadomość usłyszała tylko głuche wołanie Zayn'a. Potem była już tylko ciemność.


~*~

Czeeeeeeeść! <3 Wiem, że mało się dzieje w tym rozdziale, ale takie bezproduktywne też muszą być. Nie wiem czy zauważyłyście, ale w zaczynam korzystać z uprawnień wszechwiedzącego narratora i wchodzę w głowy bohaterów. Więc będzie tego coraz więcej- przemyśleń, uczuć, analiz. Szalenie dziękuje za każde napisane słowo, dzięki temu wiem, że to co piszę naprawdę się komuś podoba. I to serio mega motywuje. Wczoraj byłam już okropnie zmęczona i totalnie nie chciało mi się nic robić, ale weszłam jeszcze na bloga, przeczytałam komentarz od Mags K. i dokończyłam rozdział. Także widzicie, wasze opinie mają naprawdę cudowną moc ;d Dodałam zakładkę z listą. Ale nie ma tak łatwo, nie podam Wam od razu na tacy wszystkich 50 postanowień ;p W związku z tym, że znalazłam prace i już wszystko mam załatwione, zaczynam od zaraz, rozdziały pewnie będą pojawiać się rzadziej nich dotychczas, ale absolutnie nie zaniedbam przez to bloga. I jeszcze jedno- chcecie, żebym założyła aska? Żebyście mogły dowiedzieć się czegoś więcej o mnie i o opowiadaniu? Dajcie znać. Także no, do następnego ;* I mam nadzieję, że ten rozdział totalnie Was nie zanudził.

10 cze 2013

Rozdział 3

     Noc to inny wymiar. Kobiety w nocy są piękniejsze, bardziej pewne siebie, mocniej zmysłowe i seksowne. Mężczyźni są mądrzejsi i bardziej męscy. Jedzenie smakuje zupełnie inaczej, filmy bardziej wzruszają, rozmowy bardziej się kleją. Noce są dobre to wszystkiego. Do odpoczynku, do wspominania, do układania życia, do płakania, do imprezowania. Wtedy świat jest łatwiejszy, bardziej zachwycający. Można zamknąć oczy i po prostu przestać myśleć, dać się ponieść chwili, pozwolić by muzyka zawładnęła twoim ciałem. Bo nocami jest łatwiej odnaleźć siebie.
     Czerwony samochód zatrzymał się na podjeździe jednego z londyńskich domów. Zdenerwowana blondynka wyskoczyła z auta, uprzednio przeglądając się w lusterku. Była już nieźle spóźniona. Jak zwykle zresztą. Sesja z Zoey odrobinę się przeciągnęła, samochód nie chciał zapalić, a do tego krążyła wokół tej samej ulicy dobre 20 minut, nie mogąc znaleźć odpowiedniego budynku. Stłumiona muzyka i wesołe krzyki utwierdziły ją w przekonaniu, że jest we właściwym miejscu. Odnalazła drzwi wejściowe i sięgnęła do dzwonka. Nic. Ponowiła próbę dostania się do środka i jeszcze raz nacisnęła biały przycisk, tym razem nieco dłużej. Żadnego odzewu. Pewnie w środku było zbyt głośno, by ktokolwiek usłyszał jej żałosne próby wejścia na imprezę. W końcu nacisnęła złotą klamkę, mając złudną nadzieje, że budynek pozostał otwarty. Drzwi ustąpiły, a ona uśmiechnęła się szeroko. Do jej uszu natychmiast dopłynęły pierwsze dźwięki "Beauty and the beat", które były tak głośne, że poczuła lekkie wibracje w głowie. W powietrzu unosiła się ostra woń alkoholu i panował taki zaduch, że momentalnie zrobiło jej się gorąco. Niepewnie stawiała kolejne kroki, aż w końcu dotarła do salonu. Zabawa trwała w najlepsze. Spora grupa ludzi poruszała się w rytm muzyki na środku salonu. Światła były przygaszone, a w kątach ktoś poustawiał kolorowe lampy, co tworzyło odpowiedni nastrój. Trzy dziewczyny w krótkich spódniczkach ku wielkiej uciesze facetów, tańczyły na drewnianym stoliku, a ich wyzywające ruchy tylko podgrzewały atmosferę. Jakaś para na kanapie właśnie próbowała zjeść się nawzajem, a chłopak obok zaciekle próbował walczyć ze snem. Wysoki facet, znacznie starszy od niej, spocony i wyraźnie w stanie upojenia alkoholowego puścił do niej oczko i spojrzał w taki sposób, że aż wzdrygnęła się z obrzydzenia i zaczęła się cieszyć, że jednak ubrała spodnie. Lo rozglądała się dookoła, próbując znaleźć kogoś znajomego, bo zaczynała czuć się trochę nieswojo w tym pełnym pijanych ludzi tłumie. W końcu, pośród bawiących się ludzi dostrzegła blondyna. Stał za konsolą i chyba właśnie bawił się w DJ'a, bo na uszach miał słuchawki i majstrował coś przy mikserze. Lo podeszła bliżej i zaczęła uporczywie machać i skakać, by tylko ją zauważył. Po kilku sekundach przyciągnęła jego uwagę, bo uśmiechnął się szeroko, odłożył sprzęt i ruszył w jej stronę. Przejście przez tańczący tłum nie było łatwe, ale w końcu znalazł się obok niej. 
-Nareszcie jesteś- Niall przytulił ją na powitanie, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
-Przepraszam, nie dałam rady wcześniej. Mówiłam Zayn'owi, że trochę się spóźnię- wyjaśniła. 
-Chcesz coś do picia?- blondyn wskazał głową na stolik, na którym poustawiane były butelki alkoholu.
-Nie- odpowiedziała szybko. -Jestem samochodem- dodała, a Niall spojrzał na nią dziwnie. -Gdzie reszta?-
zapytała, rozglądając się dookoła.
-Louis jest gdzieś z Eleanor, Liam trochę przesadził, Andy pomaga mu dojść do siebie- wyjaśnił. -Ale znając Andy'ego to pewnie jest już w takim stanie jak Li- dodał po chwili. -Zayn chyba przed chwilą wychodził na taras, a Harry… Cóż, zgaduje w ciemno, że porwał jakaś brunetkę i teraz zabawia się z nią w jednym z pokojów- skrzywił się lekko.
-Dużo mnie ominęło- zaśmiała się i spojrzała w kierunku szklanych drzwi. -Pójdę poszukać Zayn'a. A ty wracaj za konsole, ten gościu puszcza okropne kawałki- poklepała go po ramieniu i uśmiechnęła się zachęcająco.
-Lo- usłyszała za sobą, gdy tylko odwróciła się tyłem. -Fajnie znowu cię widzieć. 
Kąciki jej ust ponownie powędrowały do góry, szepnęła bezgłośne 'ciebie też' i zniknęła w tłumie.

~*~

     Rześkie powietrze wypełniło jej płuca, gdy wreszcie znalazła się na zewnątrz. Było tak przyjemnie chłodno, zupełnie inaczej niż w środku, gdzie panował kompletny zaduch. Rozejrzała się dookoła, mając nadzieje ujrzeć Zayn'a, ale nie było go w pobliżu. Z boku stała jedynie grupka dziewczyn, które wyszły na papierosa, zawzięcie o czymś rozmawiając. Lo jeszcze raz, dokładniej przeczesała wzrokiem pobliski teren, po czym, nie znajdując szatyna, weszła w głąb ogrodu. Zrobiła zaledwie kilka kroków, gdy jej oczom ukazał się chłopak. Siedział na drewnianym stole, a jego stopy spoczywały na ławce. Miał na sobie jeansową koszule, w jednej ręce trzymał piwo, w drugiej żarzącego się papierosa i wyglądał naprawdę dobrze. Lo aż zrobiło się odrobinę gorąco na jego widok, zwłaszcza wtedy, gdy jego twarz ozdobił piękny, szczery uśmiech. Zeskoczył ze stolika, pocałował ją w policzek na przywitanie, po czym wrócił na poprzednie miejsce. Blondynka jeszcze chwile stała bez ruchu, całkowicie oszołomiona zapachem jego perfum, które teraz delikatnie unosiły się w powietrzu i dotykiem ust, które wciąż czuła na swojej skórze. Z tego przedziwnego transu wyrwał ją dopiero niski głos chłopaka. 
-Myślałem, że już się nie pojawisz- powiedział, pociągając spory łyk piwa. 
-Przecież powiedziałam, że przyjdę- uśmiechnęła się i usiadła obok niego. -Po prostu miałam lekkie obsunięcie czasowe.
-Lekkie- prychnął pod nosem. -Impreza zaczęła się 3 godziny temu.
-Ostrzegałam, że mam manie spóźnienia się- przekręciła się lekko w jego stronę.
-Chcesz?- Zayn sięgnął za siebie i wyciągnął przed nią rękę ze szklaną butelką.
-Nie, dzięki- skrzywiła się lekko.
-To może pójdę do środka i zrobię ci jakiegoś drinka. Jestem w tym naprawdę dobry- zaproponował, unosząc brwi do góry, na co ona pokręciła przecząco głową. 
-Uhm, ja po prostu nie pije- powiedziała, patrząc na niego zaciekle. Zawsze bawiła ją reakcja ludzi na to prozaiczne stwierdzenie. Przeważnie patrzyli na nią ze zdziwieniem, niektórzy uważali, że ich wkręca, a jeszcze inni stwierdzali, że jest dziwna i po prostu odchodzili.
-W porządku- powiedział jedynie i odłożył butelkę na poprzednie miejsce.
-I tyle?- zapytała zdezorientowana, a on spojrzał na nią ze zdziwieniem. -Nie powiesz, że jestem dziwna, nie zapytasz dlaczego, nie prychniesz z pogardą? 
-Lo, to twoje życie, twoja decyzja. Nie mam prawa się wtrącać. 
-Wow- blondynka aż szerzej otworzyła oczy. Pierwszy raz spotkała się z taką reakcją, z całkowitą akceptacją. Ten chłopak był tak inny niż wszyscy. -Jesteś dziwny.
Zayn zaśmiał się głośno i szturchnął ją lekko łokciem. 
-Powinienem powiedzieć to samo o tobie- uśmiechnął się głupio i zgasił papierosa, sięgając od razu po następnego. 
-Nie będziesz miał nic przeciwko jak sobie zapale?- zapytała, szukając czegoś w torebce. 
-Nie. Dlaczego miałbym mieć? Przecież ja palę cały czas- odpowiedział, lekko wybity z tropu.
-Miałam na myśli czy nie będziesz miał nic przeciwko jak sobie zapale- powtórzyła raz jeszcze, otwierając przed nim metalowe pudełeczko i ukazując jego zawartość. 
-Nie- zaśmiał się lekko i pochylił się w jej stronę. -Nie pijesz alkoholu, ale nosisz przy sobie z dziesięć skrętów.

-I niszczę tylko płuca- wątrobę mam już zniszczoną- dodała w myślach, wzięła od chłopaka zapalniczkę i zapaliła jointa, a gesty dym momentalnie wypełnił jej płuca. Przymknęła oczy, rozkoszując się przyjemnym uczuciem, które zawładnęło jej ciałem. -Zresztą miałam ciężki dzień.
-Chcesz o tym pogadać?- zapytał, otwierając nowa butelkę piwa.
-Nie za bardzo- powiedziała, odchylając się lekko do tylu. -Nie chce o tym myśleć w tym momencie, chce po prostu się wyluzować i dobrze bawić- dodała po chwili, a Zayn pokiwał głową ze zrozumieniem. -Jak tam sytuacja w zespole?
-Liam dzisiaj prawie pobił się z Harrym- rzucił, jak gdyby mówił o tym, co zjadł na śniadanie.
-Że co?- Lo spojrzała na niego z niedowierzaniem, a jej oczy gwałtownie się powiększyły. -Jak to prawie się pobił?
-Normalnie. Dosyć ostro się pokłóciliśmy- wyjaśnił, wzruszając przy tym ramionami. -Harry ostatnio zachowuje się jak skończony dupek. Należało go trochę naprostować.
-O co poszło?
-Takie tam, sprawy zespołu- odpowiedział wymijająco, nie chcąc jej mówić, że chodziło o nią. -Wiesz…
     Nie zdążył powiedzieć nic więcej  bo trójka chłopaków wtoczyła się na trawnik, tuż pod ich stopami. Jeden z nich momentalnie wylądował na ziemi, potykając się o wystającą kostkę, na co drugi wybuchł niekontrolowanym śmiechem. Żołądek tego trzeciego chyba nie wytrzymał nadmiaru alkoholu, bo właśnie obficie zwymiotował tuż przy głowie kolegi. 
Lo spojrzała na Zayn'a i w tym samym czasie wydali z siebie jęk obrzydzenia.
-Chodźmy stąd- zaproponował chłopak i jeszcze raz, z zniesmaczeniem spojrzał na pijane towarzystwo.
-Świetny pomysł- Lo przytaknęła mu ochoczo.
Zeskoczyli ze stołu, pozbierali puste butelki i czym prędzej udali się do środka, w poszukiwaniu, jakiegoś miejsca, w którym mogliby normalnie porozmawiać.

~*~

     Błądzili po górnym piętrze już dobre 10 minut. Każdy pokój, do którego wchodzili był zajęty. W jednym grupka ludzi urządziła prywatną imprezę, drugi robił za przechowalnie ludzi, którzy nie nadawali się już do dalszego imprezowania, a garderobę zajmowali Louis i Eleanor. Już mieli zostać na korytarzu, po prostu usiąść na twardej podłodze, gdy Zayn wskazał głową ostatnie wejście. Lo zapukała donośnie, lecz nie słysząc żadnego odzewu, nacisnęła klamkę. Opuściła pomieszczenie tak szybko, jak do niego weszła, donośnie trzaskając przy tym drzwiami. 
-O mój Boże!- wykrzyknęła, zaciskając mocno powieki, próbując tym samym wyrzucić z pamięci to, co przed chwilą zobaczyła. -Czy oni właśnie… Czy to… Czy… O Boże!
     Zayn spojrzał na nią pytającym wzrokiem, uniósł brwi w geście zdziwienia, sięgnął ręką ponad jej głowę i ponownie nacisnął klamkę. Zaśmiał się pod nosem, widząc co tak wytrąciło Lo z równowagi. Brunetka próbowała na wszelkie sposoby zakryć nagie ciało, a Harry obrócił się i spojrzał na nich gniewnie.
-Dobrze się bawicie?- rzucił poirytowany, ale jego głos był niezwykle spokojny, jakby zupełnie nie obchodziło go to, że właśnie został nakryty w całkiem intymnej sytuacji.
-Moglibyście chociaż zamknąć drzwi, wywiesić jakąś kartkę, cokolwiek- powiedział Zayn, a Harry pokazał mu środkowy palec.
-A ty mógłbyś się już ulotnić i dać nam spokojnie skończyć- szatyn przewrócił jedynie oczami i donośnie trzasnął drzwiami.
Obrócił się w stronę Lo, która stała w miejscu z szeroko otwartymi oczami i wpatrywała się w niego z niedowierzaniem.
-Spokojnie, to norma- jedną dłoń położył na jej ramieniu, a drugą na plecach, zmuszając ją tym samym do zrobienia kilku kroków, bo nie była w stanie samodzielnie się poruszyć. -Aż się dziwie, że jest tylko z jedną.
-Jak to z jedną?- Lo przystanęła na moment. -Chcesz powiedzieć, że zabawia się z dwoma? W sensie z dwoma dziewczynami? Naraz?- potok głupich pytań wylał się z jej ust, a Zayn tylko z rozbawieniem pokręcił głową. -Dwie?! Serio dwie?
Chłopak ponownie się zaśmiał, widząc jej spanikowaną twarz.

-Serio- chwycił ją za nadgarstek i delikatnie pociągnął w kierunku schodów. -Harry ostatnio, cóż… po prostu strasznie się zmienił. 
Lo wymamrotała coś niezrozumiałego, dalej pozostając w lekkim szoku. 
-To gdzie idziemy?- zapytała po chwili, powoli dochodząc do siebie. -Wiem!- wykrzyknęła, nie pozwalając Zayn'owi nawet otworzyć ust. -Chodźmy do łazienki. To idealne miejsce do rozmów.
Zgarnęła z fotela dwie poduszki i ruszyła w stronę pomieszczenia, patrząc wcześniej czy chłopak idzie za nią. Wkroczyła do pokoju, a gdy oboje znaleźli się w środku, przekręciła kluczyk, nie chcąc, by ktokolwiek im przeszkadzał. Rzuciła poduszki do wanny, sprawdzając uprzednio czy krople wody nie zalegają na dnie, a następnie usiadła na jednej z nich. 
-Chcesz siedzieć w wannie?- Zayn spojrzał na nią z niedowierzaniem.
-Nie marudź, tylko siadaj obok- poklepała miejsce po swojej prawej stronie i uśmiechnęła się zachęcająco. -Jest naprawdę wygodnie.
     Chłopak przez chwile stał w miejscu, niezbyt przekonany do tego jakże irracjonalnego pomysłu. Nigdy nie siedział w wannie tak po prostu, nigdy nawet nie przyszło mu to do głowy. Jednak jej uśmiech, cała jej osoba zachęcały go do robienia tych wszystkich rzeczy, na które normalnie by się nie zdecydował. Podszedł wiec bliżej i usiadł na czerwonej poduszce, opierając nogi na brzegu wanny.
-Całkiem przyjemnie- westchnął, przeciągając się przy tym nieznacznie.
-Mówiłam- zsunęła z ramion czarną kurtkę i rzuciła ją niezdarnie gdzieś na środek łazienki.
-Wow- rzucił chłopak, przyglądając się licznym tatuażom, które zdobiły jej ręce. -Myślałem, że masz tylko te na nadgarstkach- chwycił jej małą dłoń i zaczął dokładniej przyglądać się wszystkim rysunkom.
-Nie- zaśmiała się dźwięcznie. -Są w różnych miejscach.
-Ile ich masz dokładnie?- zapytał, przejeżdżając palcem w zgięciu jej prawej ręki, co wywołało u niej fale delikatnych dreszczy.
-Całkiem sporo. Chyba jakieś 30- odpowiedziała, rozbawiona jego maniakalnym zachowaniem.
-Pokażesz mi je kiedyś wszystkie?- palnął, a ona roześmiała się głośno. -To znaczy uhm, wiem, że zachowuje się jak świr, ale uwielbiam tatuaże.
-W porządku- spojrzała na jego twarz, która pokryła się soczystą czerwienią. Chwyciła torebkę, wygrzebała z niej papierośnice i wyciągnęła jointa, którego nie zdążyła dopalić na polu. Podpaliła końcówkę i zaciągnęła się mocno.
-Lo- szepnął, a ona obróciła twarz w jego stronę. -Czym się zajmujesz tak właściwie?
-Niczym- odpowiedziała szybko.
-Nie możesz nie zajmować się niczym. Nie uczysz się, nie pracujesz?
-Nie. Po prostu podróżuje.
-Dużo?- zapytał zaciekawiony.
-Kilka lat temu postanowiłam, że zanim rozpocznę dalszą naukę, zanim się ustatkuje, znajdę prace i założę rodzinę- podkoloryzowała odrobinę  doskonale wiedząc, że nie będzie miała na to wszystko wystarczająco dużo czasu. -chce zwiedzić świat. Poznać kultury innych krajów, zobaczyć jak tam się żyje, odwiedzić te wszystkie wspaniale miejsca. Chciałam po prostu prowadzić takie proste, beztroskie życie. Dużo się śmiać, świetnie się bawić, niczym się nie martwić, nie przejmować. Cieszyć się tym wszystkim. 
-I udało ci się?- przysunął się bliżej, wyraźnie zainteresowany.
-Chyba tak. Mam taką listę, państw, które muszę odwiedzić. Została mi tylko Afryka i Australia- rzuciła, uśmiechając się ciepło.
-Wow- westchnął z zachwytu. -I tak po prostu wsiadasz w samolot i lecisz, niczym się nie przejmując?
-Tak po prostu- przymknęła oczy, po pomieszczenie właśnie zaczęło wirować  -Jest taki świetny portal, gdzie ludzie udostępniają sobie swoje mieszkania i domy. Gdy chce znaleźć się w Argentynie, po prostu się loguje, znajduje odpowiednia ofertę i lecę. W zamian za to, gdy mój znajomy z Buenos Aires będzie chciał się zatrzymać w Londynie, to zapewniam mu zakwaterowanie. W ten sposób poznałam wiele cudownych osób z całego świata.
-Boże, nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę- westchnął, wpatrując się w nią jak zaczarowany. -Chciałbym tak żyć, tak prosto, lekko. Być zwyczajnym, anonimowym człowiekiem. Wsiąść w samolot, polecieć na inny kontynent, dobrze się bawić i niczym się nie przejmować.
-Zayn- położyła dłoń na jego ramieniu. -Jesteś idolem milionów osób. Tworzysz świetną muzykę, masz nieziemski głos. Wiem co mówię, bo przesłuchałam dokładnie obie wasze płyty, łącznie z deluxe edition- uśmiechnął się lekko na jej słowa. -Tyle ludzi cie podziwia. To nie moje życie jest godne zazdroszczenia, a twoje. 
-Ale…- zaczął, ale natychmiast mu przerwała.
-Tak, wiem, że jest trudno. Rozumiem to doskonale. Ale czasem trzeba się zdystansować do niektórych rzeczy, zacisnąć powieki i iść dalej, nawet jeżeli jest cholernie ciężko. Osiągnęliście tak wiele, w tak krótkim czasie, a to jest naprawdę niesamowite- mówiła szybko, zawzięcie wymachując przy tym rękami. -Bo w tym momencie masz cały świat u swoich stóp, a to jest warte każdej ceny. 
-Ja…
-Matko- po raz kolejny nie pozwoliła mu dojść do słowa. -Jestem okropnie głodna.
Zayn spojrzał na nią zdezorientowany, całkowicie zaskoczony jej nagłą zmianą nastroju. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, blondynki już nie było.

~*~

     Na parkiecie tańczyło już tylko kilka osób  do tego poruszali się bardzo ospało. Reszta przysypiała na kanapie, w pokojach lub na jakimkolwiek kawałku wolnego miejsca. Za konsolą już nikogo nie było, z głośników wydobywała się smętna muzyka. Lo przebiegła przez salon, potykając się po drodze o czyjąś nogę i prawie lądując na twarzy. Na szczęście bez żadnego szwanku udało jej się dotrzeć do kuchni. Zadowolona podeszła do lodówki i już miała przeszukiwać jej wnętrze, gdy nagle dostrzegła blondyna, siedzącego na blacie. Miał spuszczoną głowę i wyglądał na totalnie przybitego. 
-Niall, wszystko w porządku?- zapytała, przysuwając się bliżej. Chłopak spojrzał na nią zrezygnowany, a w jego oczach zamajaczyły szklane łzy. -Hej, co jest?
-Nic- pociągnął nosem, a jego wargi zadrgały niebezpiecznie.
     Lo natychmiast zareagowała. Spojrzała na niego zmartwiona, oplotła rekami jego kark i przesunęła się bliżej. Uśmiechnęła się delikatnie, gdy poczuła jak ręce chłopaka zacieśniają się wokół jej talii. Wcisnął głowę w zagłębienie jej szyi, a ona dłonią gładziła go po plecach, próbując choć odrobinę go uspokoić. Po chwili jego przyspieszony oddech wrócił do normy, a spięte mięśnie zaczęły się rozluźniać. 
-Przepraszam- szepnął w jej szyje, a ona głaskała go po włosach. -Po prostu wszystko się jebie.
Podniósł głowę i spojrzał na nią tak smutnym wzrokiem, że aż ukuło ją w sercu. Usiadła obok, wiedząc, że w tym momencie potrzebuje kogoś, kto go wysłucha. 
-Oni wszyscy są niezadowoleni, ciągle się kłócą, mają o wszystko pretensje- zaczął, a ona słuchała uważnie. -Liam przez zespół musiał rozstać się z Danielle. Rzadko kiedy się widywali, prawie w ogóle nie mieli dla siebie czasu. Ale on nie znosi tego zbyt dobrze- skrzywił się lekko, ale zaraz kontynuował. -Louis wkurza się  że media ingerują w jego związek z El i wymyślają jakieś głupie rzeczy na temat jego i Harry'ego. Zayn ma dość tego całego szumu i chyba źle znosi te nieprzyjemne plotki. A Harry totalnie zatracił jakiekolwiek granice moralne- westchnął głęboko. -Jak tak dalej pójdzie to zostanę sam w tym zespole.
-Niall, nie możesz być takim pesymistą. Na pewno wszystko jakoś się ułoży- szepnęła pocieszająco. 
-Wątpię. Czasami mam wrażenie, że tylko mi jeszcze zależy na tym wszystkim. Że jako jedyny chce jeszcze walczyć, że oni już dawno się poddali- powiedział, bawiąc się nerwowo palcami. -Tęsknię za tymi czasami, kiedy byliśmy jeszcze głupimi nastolatkami, ale wszystko było o wiele prostsze. Kiedy liczyła się tylko dobra zabawa i mieliśmy naprawdę wielka frajdę ze śpiewania- dodał. -Chciałbym to wszystko naprawić. Żeby było jak dawniej, żebyśmy odzyskali tą radość. Ale sam nie dam rady. Lo- spojrzał na nią, a jego oczy ponownie zaszły łzami. -Pomożesz mi?
-Ja…- kompletnie ją zatkało, nie wiedziała co ma powiedzieć. 
-Błagam, oni cie posłuchają. Po prostu z nimi porozmawiaj- dostrzegła w jego oczach tak wielką nadzieje i determinację, że nie mogła odmówić. 
-W porządku- powiedziała, a na jego twarzy, po raz pierwszy od kiedy tu przyszła, pojawił się delikatny uśmiech. -Ale ty zajmiesz się Harry'm- dodała, patrząc na niego groźnie. 
-Jesteś najlepsza!- wykrzyknął, na co Lo zaśmiała się głośno.
     Chłopak uradowany zeskoczył z blatu i powiedział, że taką chwile trzeba uczcić czymś dobrym. Podszedł do lodówki i zaczął w niej grzebać, w poszukiwaniu odpowiednich składników, na co Lo zareagowała entuzjastycznie. Ssało ją w żołądku z głodu i dobre jedzenie było dla niej prawdziwym zbawieniem. 
Nagle usłyszeli donośny huk, dochodzący z salonu, jakby ktoś właśnie stoczył się ze schodów. Lo wyjrzała zza drzwi i dostrzegła Liam'a, który właśnie podnosił się z podłogi i teraz niezdarnie zmierzał w jej stronę. 
-Cześć, Lo- burknął, a język plątał mu się przy tym tak bardzo, że ledwo można było go zrozumieć. -Dawno przyszłaś?- uśmiechnął się głupkowato i lekko się zachwiał.
-Cześć, Li- stanęła za nim, chwyciła go za ramiona i delikatnie popchała do przodu. -Lepiej będzie jak sobie usiądziesz.
Blondynka zaprowadziła go do kuchni i usadziła na krześle, stając za nim, by przypadkiem się nie przewrócił, a Niall postawił przed nim szklankę z wodą. 
-Czy ktoś nie mógł przypilnować, żeby Liam nie schlał się jak świnia?- szepnęła cicho, posyłając blondynowi gniewne spojrzenie.
-Niedobrze mi- wymamrotała brunet, chwycił duży srebrny garnek, w którym Nialler chyba zamierzał coś przyrządzić i zwymiotował do jego wnętrza.
-Ohyda- powiedział Horan, patrząc na przyjaciela z zniesmaczeniem.
Nagle Liam podniósł głowę, spojrzał na nich rozbawiona i zaczął się histerycznie śmiać.
-I z czego rżysz? Z tego, ze właśnie zheftałeś się do garnka?- zapytał blondyn, patrząc na niego z poirytowaniem.
-Właśnie sobie przypomniałem, ze rano mamy sesje.

~*~

     Siedzieli przy szklanym stole, w jednym z pokojów potężnego biurowca, gdzie mieściła się siedziba zarządu managerskiego. Atmosfera znowu była napięta. Paul właśnie opieprzał ich za to, że przez ich lekkomyślność i nieodpowiedzialność musiał zmienić termin sesji. Wprawdzie próbowali jakoś wywiązać się z umowy, ale gdy wstali rano, po kilku godzinach snu, żaden z nich nie czuł się na siłach, by dać się obfotografować. Ponadto wyglądali fatalnie. Liam właśnie położył głowę na stoliku, a gdy tylko wykonał najmniejszy ruch, przez jego ciało przechodziła fala przeszywającego bólu. Do tego wciąż było mu niedobrze i gdy Paul podnosił głos, miał ochotę wyrzygać mu się na twarz. Harry siedział ze skwaszoną mina, co chwila popijając wodę z wielkiej butelki. Louis rozmasowywał bolącą głowę, czując jakby właśnie stado słoni deptało mu czaszkę. Z kolei Niall'owi wciąż wszystko lekko wirowało przed oczami. Jedynie Zayn wyglądał normalnie i chyba jako jedyny słuchał wywodów managera, intensywnie nad czymś myśląc.
     Nagle Malik wstał niespodziewanie, zmierzył wzrokiem wszystkich znajdujących się w pomieszczeniu, wziął głęboki oddech i otworzył usta.
-Przemyślałem sobie to wszystko i chce odejść z zespołu.


~*~

Uffff... Trochę pokomplikowałam ;p Miałam takie urwanie głowy w zeszłym tygodniu, że naprawdę ciężko mi było ogarnąć ten rozdział. Więc ogromnie przepraszam za zwłokę. Początkowo miałam go podzielić na dwie części, bo wydawał mi się za długi, ale w końcu zostawiłam tak jak jest. Pasują Wam takie dłuuuugaśne rozdziały czy mam pisać krócej? Dziękuje za wszystkie komentarze, wejścia i obserwujących. Jesteście nieocenione <3 Aż się szczerze jak głupia, gdy to wszystko czytam. Dodałam tatuaże, listę też jakoś wkrótce wstawię. Miłego czytania, mam nadzieję, że Wam się spodoba i liczę na szczere opinię ;))